Jest w tym coś niezwykłego, gdy ogląda się reprezentację ukraińskich deweloperów na Macworld w San Francisco. Ta niezwykłość polega na tym, że po pierwsze jest ich dużo. Nie wiem jak oni to robią, ale zaraz po amerykańskich deweloperach to oni stanowią drugą siłę. Druga niesamowita sprawa jest taka, że mimo tego co dzieje się u nich w kraju są uśmiechnięci, otwarci, sympatyczni.

Zapytałem Jeremiaha Fowlera z Kromtech (Amerykanin, ale mieszka i pracuje w Kijowie) o ten fenomen ukraińskich deweloperów.

Jak to jest możliwe, że im się chce i mogą, a innych nacji tutaj nie ma, ewentualnie są bardzo nielicznie reprezentowane. Jemu jako obcokrajowcowi udaje się na to spojrzeć trochę z boku i ma na ten temat ciekawą opinię. Okazuje się, że składa się na to kilka czynników. Pierwszy i najważniejszy jest taki, że na Ukrainie jest ogromna korupcja i prowadzenie jakiegokolwiek biznesu wymagającego współpracy z wieloma kontrahentami wewnątrz Ukrainy jest bardzo trudne, żeby nie powiedzieć niemożliwe. Tymczasem sprzedaż aplikacji omija cały ten krwiożerczy układ pokarmowy, w którym dawanie łapówek i wymuszanie haraczy jest na porządku dziennym. Prowadzi się sprzedaż bezpośrednio do klienta końcowego, drogą elektroniczną, bez żadnych pośredników, a produkt końcowy może powstać w jednym pokoju od początku do końca bez żadnej konieczności współpracy z kimkolwiek. Oni trochę nie mają wyboru, albo wymyślą sobie jakiś biznes, z którym będą mogli łatwo przekroczyć granice Ukrainy albo nie uda im się tam na miejscu zrobić nic. To trochę jest tak jak z brazylijskimi piłkarzami. Aby wyrwać się z biedy slamsów w Rio de Janeiro oni mogą zrobić tylko jedno - nauczyć się dobrze grać w piłkę.

Druga przyczyna takiej potęgi ukraińskich deweloperów jest taka, że udało się tam zerwać ze stereotypem typowego informatyka. Na Ukrainie producent oprogramowania, informatyk nie jest utożsamiany z okularnikiem w rozciągniętym swetrze. Tam dobrzy deweloperzy mają status porównywalny z tym jaki mają gwiazdy rocka. Bycie producentem oprogramowania na Ukrainie jest po prostu modne, toteż bardzo dużo osób dąży do tego, uczy się, programuje, próbuje. A skoro takich osób jest dużo, to i grupa tych czołowych deweloperów w konsekwencji jest pokaźna.

Rozmawiałem z nimi trochę o bieżącej sytuacji na Ukrainie. Byli bardzo ciekawi jak konflikt najpierw na Majdanie, a potem na Krymie jest widziany z Polski. Ja oczywiście zeznałem, że u nas media relacjonują to jak początek III wojny światowej, a konflikt na Majdanie jak wojnę domową, która przetoczyła się przez całą Ukrainę niczym powstanie Chmielnickiego. Okazuje się, że tam na miejscu w Kijowie, dwie ulice od Majdanu życie toczy się jak gdyby nigdy nic. Wszyscy przynajmniej starają się, aby ta sytuacja jak najmniej wpłynęła na ich codzienne obowiązki. Wszyscy bez wyjątku powtarzali się, że starają się normalnie pracować, robiąc to co potrafią robić najlepiej, czyli świetne aplikacje.

Ale z drugiej strony widać, że to jednak wpływa na nich i każde słowo poparcia jest dla nich ważne. A zatem, bracia Ukraińcy, powodzenia! „Putin go home!”

Przedstawiam niniejszym reprezentację Ukrainy na Macworld:

Coppertino - napisali Voxa (przyjemny lekki player muzyki)

MacPaw - prezentowali swoją nową aplikację Hider 2, za którą dostali nagrodę od MacObserver.

Truebear Corporation - prezentowali nowość, czyli CityHour

Readdle - producent mojego ulubionego Documents 5

Adva Soft - prezentowali Handy Photo

i w końcu Kromtech, czyli producent MacKeepera!

A przypominam, że w zeszłym roku był jeszcze Belight Software. Szkoda, że nie było ich tym razem. Żałuję, gdyż chciałem osobiście wyrazić słowa zachwytu nad Swift Publisherem.

Mnóstwo ich, prawda? Szacunek za to co robicie!