Piszę o Apple, Makach, iPhone'ach, iPadach, itp. Czasami także o finansach Apple. Całe lata pisałem na MacTutorial.pl Wciąż tam jeszcze piszę! Zajrzyjcie tam czasami. Od 2011 r. nagrywam podcast MacGadka – oficjalny podcast serwisu MyApple.
Minął rok od wybuchu pandemii koronawirusa. Zostaliśmy ograniczeni, w mniejszym lub większym stopniu, w wielu dziedzinach naszego życia. Jedną z takich dziedzin, gdzie bardzo ucierpieliśmy, jest sport, w szczególności ten amatorski.
Pod koniec lipca Apple ogłosiło wyniki za III kwartał roku obrotowego 2019 (drugi kwartał roku kalendarzowego). Przynajmniej dwa ważne fakty powinniśmy odnotować i zapamiętać:
W ostatnich latach mieliśmy okazję zobaczyć, jak zmienia się model płacenia za treści z internetu. Poprzez sformułowanie treści rozumiem wszystko to, co pobieramy z internetu, a więc muzykę, filmy, zdjęcia, książki, a także aplikacje, jak również różnego rodzaju usługi.
Cóż za przewrotne koleje losu. Najpierw był Mac OS X, potem iPhoneOS, przemianowany na iOS, aż w końcu doczekaliśmy się kolejnej mutacji systemu operacyjnego na urządzenia mobilne Apple zwanej iPadOS. Czy to początek rewolucji w zakresie tego, co potrafi teraz iPad? Raczej nie, ale na pewno jest to pokazanie światu, że Apple przykłada do niego bardzo dużą wagę. W czasach, gdy Google porzuca produkcję tabletów, Apple inwestuje w ten sprzęt tak dużo, jak jeszcze nigdy.
Kto się nie zmienia, kto stoi w miejscu, ten tak naprawdę się cofa. To powiedzenie jest szczególnie prawdziwe w odniesieniu do spółek technologicznych. Co ważne, procesy te w przypadku tych spółek zachodzą o wiele szybciej niż w przypadku podmiotów tzw. „starej gospodarki”.
To stało się po raz pierwszy od wielu lat. Prawdę powiedziawszy, ja nie pamiętam, kiedy ostatni raz Apple musiało ostrzec inwestorów przed słabszymi niż zapowiadane wynikami finansowymi. Z pewnością nie było takiej sytuacji przez ostatnie 10 lat.
1 listopada br. Apple podało wyniki za czwarty kwartał roku obrotowego 2018. Podane wyniki za ten kwartał, jak i za cały rok, są rekordowe.
Obserwowanie ewolucji firmy Apple przez ostatnie kilkadziesiąt lat jest fascynujące. Pokazuje, że aby osiągnąć sukces, nie można stać w miejscu, trzeba się ciągle zmieniać, poszukiwać nowych produktów, nowych rynków, inwestować w innowacje i raz na jakiś czas zaskoczyć świat kolejnym wielkim odkryciem, kolejnym „one more thing”.
Jakiś czas temu Apple wycofało ze sprzedaży iPody nano i iPody shuffle. W sprzedaży został już tylko iPod touch. Raportować wielkość sprzedaży iPodów przestało już w 2014 roku.
Wraz z drugą generacją Apple Watcha zmienił się sposób jego promowania. Pierwszą generację Apple starało się plasować i reklamować jako produkt wybitnie modowy. Znane modelki z Apple Watchem na nadgarstku pojawiały się na okładkach kolorowych magazynów, wyznaczających trendy w światowej modzie. Większość reklam Apple było nastawionych na to, że w zegarku można zmieniać paski. W końcu – w co do dzisiaj nie mogę uwierzyć – bardzo promowaną linią był złoty Apple Watch w wersji Edition. Kosztował on absurdalne pieniądze, nawet jak na zachodnie warunki. Jego najdroższa wersja kosztowała aż 80 000 zł. To sporo, biorąc pod uwagę to, że mniej więcej po dwóch, trzech latach ten zegarek trzeba będzie wymienić na nowszy. Nie różnił się on przecież w zasadzie niczym, oprócz bardzo drogiej złotej koperty, od najtańszej wersji Sport.
We wtorek 2 maja Apple ogłosiło wyniki finansowe. Zostały one przez rynki finansowe przyjęte umiarkowanie pozytywnie. Co prawda pierwszego dnia kurs akcji nieco spadł, by już po kolejnych trzech dniach ustanowić historyczny rekord na poziomie 148 dolarów. Artykuł ukazał się pierwotnie w MyApple Magazynie nr 2/2017