Wczoraj Apple podało wyniki za I kwartał rozliczeniowy 2014 roku. Przypomnijmy, że Apple ma kalendarz finansowy przesunięty, tj. kończy rok obrotowy we wrześniu, a ostatni kwartał każdego kolejnego roku kalendarzowego jest dla nich zawsze pierwszym kwartałem roku obrotowego. Mówimy o tzw. kwartale świątecznym, który zawiera grudzień, a więc ten miesiąc, w którym to portfele konsumentów otwierają się nieco szerzej.

Widać, że Apple także nastawia się ze swoimi głównymi liniami produktowymi właśnie na tę większą skłonność do wydatków w tym kwartale i przesunęło premiery swoich najważniejszych produktów na jesień, tak aby dać klientom możliwość kupna najnowszych produktów właśnie w listopadzie, czy też w szczycie szału zakupowego w grudniu. Stąd też oczekiwania dotyczące wyników Apple zawsze w tym kwartale są najwyższe. Już od kilku lat Apple co roku w tym kwartale biło swoje rekordy. Nie inaczej, choć z pewnymi wyjątkami, było również tym razem.

Rekordowe przychody, zysk identyczny

Zacznijmy od linii produktowych. Nie jest żadną tajemnicą, że Apple już od dawna jest firmą, której wynik finansowy zależy przede wszystkim do wielkości sprzedaży dwóch produktów - iPhone’a i iPada. To na ich wolumeny sprzedaży jest skierowany wzrok finansistów z Wall Street, to od nich później zależy wycena Apple na giełdzie.

Sprzedaż poszczególnych produktów wyglądała następująco:

  • iPhone 51 mln sztuk (rok temu 47,7 mln, wzrost 7%)
  • iPad 26 mln sztuk (rok temu 22,8 mln, wzrost 14%)
  • komputery Mac 4,8 mln sztuk (rok temu 4 mln, wzrost 19%)
  • iPod 6 mln sztuk (rok temu 12,6 mln, spadek 52%)

W przypadku iPhone’ów jak i iPadów mamy za sobą rekordowy kwartał. Po dosyć rozczarowującym zeszłym kwartale jeżeli chodzi o sprzedaż iPadów, w którym to Apple sprzedało zaledwie 14 mln swoich tabletów ten kwartał prezentuje się niezwykle spektakularnie. Ale też nie ma w tym nic dziwnego. Wszyscy, którzy w poprzednim kwartale oczekiwali na nowe iPady, teraz dostali w końcu iPada Air i iPada mini z Retiną. Sprzedaż zatem wyraźnie się odblokowała. Oczekiwania rynku oscylowały wokół 25 mln sztuk, a więc podany wynik jest trochę lepszy.

Natomiast jeżeli chodzi o sprzedaż iPhone’ów to trzeba przyznać, że jest ona nieco rozczarowująca. Żeby była jasność, sprzedaż jednego telefonu (żeby być precyzyjnym 3 modeli) w wysokości 51 mln sztuk jest szokująco wysoka, ale wzrost rok do roku o zaledwie 7% nie jest jakimś specjalnym osiągnięciem. Oczekiwania rynkowe oscylowały wokół 55 mln sztuk. Tim Cook w swojej wypowiedzi dał pośrednio do zrozumienia, że w szczególności sprzedaż iPhone’a 5C nie jest taka jakiej by oczekiwał. Tak konkretnie to wyraził się, że proporcje sprzedaży iPhone’ów 5S i 5C są dalekie od oczekiwań. Skoro zatem wiadomo, że iPhone 5S sprzedaje się świetnie i Cook sam przyznał, że nie przewidzieli takiego popytu na model 5S, to odpowiedź na pytanie o sprzedaż 5C nasuwa się sama. Wskazuje na to także pierwszy od roku wzrost wskaźnika ASP (Average Selling Price) dla iPhone’a, czyli średniego przychodu na jeden sprzedany telefon. Aktualnie ten wskaźnik wynosi 636 dolarów w porównaniu do 577 dolarów w zeszłym kwartale. Widać wyraźnie, że to co się sprzedaje to 5S, a nie 5C. Należy jednak zauważyć, że rok temu ASP wynosił aż 642 dolary.

Bardzo słabo wygląda sprzedaż iPodów. Jest to niewątpliwie gasnąca linia produktowa, którą, powiedzmy szczerze, Apple niedługo sprowadzi do kategorii „hobby”, tak jak to teraz jest z Apple TV, którego wielkości sprzedaży ani przychodu spółka w ogóle nie podaje. Nie ma się specjalnie co dziwić. Każdy iPhone to teraz także iPod, a w czasach kiedy to każdy ma jakiegoś smartphone’a (nie tylko iPhone’a), ciężko namówić klientów na kupno dodatkowego, wcale nie taniego, odtwarzacza mp3. To zresztą widać, że Apple raczej położyło krzyżyk na iPodach i nie przykłada się do ich rozwoju. Niegdyś najważniejsza wrześniowa konferencja Apple poświęcona tylko iPodom i iTunes od jakiegoś czasu w ogóle się nie odbywa, a iPody w ostatnim roku w ogóle nie zostały odświeżone.

Finanse, porównanie dynamiki i reakcja Wall Street

Przychód Apple w ostatnim kwartale wyniósł łącznie 57,5 mld dolarów i jest to rekordowy wynik w historii. Dzieląc to na poszczególne nogi biznesowe wygląda to następująco:

  • iPhone 32,5 mld USD (rok temu 30,6 mld USD, wzrost 6%)
  • iPad 11,5 mld USD (rok temu 10,6 mld USD, wzrost 7%)
  • komputery Mac 6,4 mld USD (rok temu 5,5 mld USD, wzrost 16%)
  • iPod 0,97 mld USD (rok temu 2,1 mld USD, spadek 55%)
  • iTunes, Oprogramowanie, Usługi 4,4 mld USD (rok temu 3,6 mld USD, wzrost 19%)
  • Akcesoria 1,86 mld USD (rok temu 1,82 mld USD, wzrost 2%)
  • Łącznie 57,5 mld USD (rok temu 54,5 mld USD, wzrost 6%)

Na takie wyniki Wall Street zareagowała nerwowo. Akcje Apple w pierwszym dniu po ich ogłoszeniu spadły około 7-8%, czyli koszmarnie dużo. Spółka jednym ruchem zmniejszyła swoją kapitalizację o kilkadziesiąt miliardów dolarów. Dlaczego? Spójrzmy na dynamikę, wynik netto i marże osiągane przez spółkę.

Jak popatrzymy na powyższe wyniki, to oprócz ogromnego spadku sprzedaży iPodów i nieco rozczarowującej sprzedaży iPhone’ów, to w zasadzie można uznać te wyniki za umiarkowanie pozytywne. Można wręcz próbować postawić tezę, że jest dobrze. Tak, oczywiście, że jest dobrze. Daleko mi do stwierdzeń, że „Apple się kończy”. Jednakże ta największa na świecie spółka giełdowa (nie jestem pewny, czy jakaś chińska spółka nigdzie nie notowana nie jest czasem większa) przyzwyczaiła nas wszystkich do czego innego.

Patrząc na cały 2013 rok, to przychody wzrosły w porównaniu do 2012 o 8%. Dla porównania w 2012 roku wzrosły o 33%, a w 2011 roku o szaleńcze 58%. Widać różnicę w dynamice?

Rok temu przy przychodzie 54,5 mld dolarów Apple miało 13,1 mld dolarów zysku. Aktualnie przy rekordowym przychodzie 57,5 mld dolarów Apple ma niemalże tyle samo zysku, czyli 13,1 mld dolarów. Będąc już super precyzyjnym, to wynik jest nawet minimalnie gorszy - 13,078 mld dolarów rok temu vs 13,072 mld dolarów teraz. Kluczem do zrozumienia tego jest porównanie marż. Rok temu Apple miał marżę brutto (czyli w dużym skrócie wielkość opisującą ile pieniędzy zostaje w spółce po odjęciu kosztów produkcji) 38,6%, a aktualnie ma 37,9%. Sprawa jest prosta, Apple nie zarabia tyle na jednym produkcie tyle co kiedyś.

Przyczyny takiego stanu rzeczy mogą być różne. Po pierwsze brak tak spektakularnej dynamiki można tłumaczyć tym, że rynek smartphone’ów i tabletów nieco się nasycił. To nie jest już takie dziewicze terytorium jak 3-4 lata temu, gdy mało kto miał smartphone’a i praktycznie nikt nie miał jakiegokolwiek tabletu. To nasycenie, wraz z rosnącą konkurencją, jest szczególnie widoczne w Stanach Zjednoczonych, a więc na kluczowym rynku dla Apple. Tam przychody spółki spadły o 1%! Sprzedaż iPhone’a w Europie Centralnej i Środkowej wzrosła o 115% (to my!), w Ameryce Środkowej o 76%, w Afryce o 65%, a mimo to całkowity wzrost sprzedaży iPhone’a na całym świecie to zaledwie 7%. Nadeszły czasy, gdzie iPhone stał się produktem masowym. Ci co mieli go kupić za wszelką cenę, oddani marce fani Apple, już to dawno zrobili. Teraz przychodzi bić się o zwykłego klienta, nie technologicznego geeka, który kieruje się ceną jako głównym kryterium wyboru. A tu, w zalewie nieskończonej liczby telefonów z Androidem i innymi systemami, konkurencja jest ogromna.

Druga przyczyna to chyba nietrafiony pomysł z iPhonem 5C. Wskazują na to jasno wyniki sprzedaży. Plastikowy i tańszy iPhone wcale nie okazał się tani. A kupując już i tak drogi telefon klienci wolą dołożyć stosunkowo niewielką kwotę i kupić hi-endowego 5S-a.

Jest jeszcze jeden niepokojący sygnał, na który warto zwrócić uwagę. Apple ma jakiś problem jeżeli chodzi o sprzedaż w ich sklepach detalicznych. Podawane jako wzór sprzedaży bezpośredniej, nieudolnie naśladowane przez konkurencję, sklepy zostały odwiedzone w ostatnim kwartale przez 114 milionów klientów. A rok temu przez 122 miliony. Co prawda sprzedaż w tych sklepach wzrosła o 9%, ale dla porównania w 2011 roku dynamika wzrostu przychodu w sklepach Apple wynosiła aż 59%.

Carl Icahn: inwestycje w Apple to „no-brainer”

Z jednej strony można narzekać, że dynamika wyników nie zachwyca, że zyski nie rosną w takim tempie w jakim oczekiwaliby tego inwestorzy, że niektóre produkty są nietrafione, a nowych kategorii produktów wciąż nie widać, itd. Z drugiej jednak strony należy mieć na uwadze to, że niemalże 1/3 kapitalizacji firmy na giełdzie to gotówka, której to zasoby jak co kwartał zostały powiększone. Aktualnie jest to rekordowe 158 miliardów dolarów. Co prawda zaledwie 22% (34,4 miliardy) znajduje się w Stanach. Cała reszta, czyli 124,4 znajduje się na zagranicznych kontach i nie może być przetransferowana do USA ze względu na niezwykle wysokie podatki. Nie zmienia to faktu, że Apple do tej kupki co kwartał dokłada kilka miliardów. Patrząc jeszcze na wynik netto Apple, należy zwrócić uwagę, że zysk na jedną akcję wzrósł z 13,81 dolara na akcję rok temu do 14,50 dolara teraz. Wynika to z tego, że w ciągu ostatniego roku Apple skupiło z rynku część akcji. Zatem identyczny zysk przypada na mniejszą liczbę akcji. Zarząd spółki podtrzymał deklarację o dalszej wypłacie dywidendy, która wynosi cały czas 3,05 dolara na akcję kwartalnie.

Między innymi ze względu na tę gigantyczną gotówkę na kontach spółki, niezwykle znany inwestor Carl Icahn, wydał na akcje Apple już około 4 mld dolarów, co odpowiada około 1% wszystkich akcji spółki. Bez względu na dalszy rozwój sytuacji (spełnienie lub nie żądań Icahna odnośnie buy-backu) to co istotne to to, że Icahn określił inwestycje w akcje Apple, której 1/3 kapitalizacji to gotówka co wielokrotnie podkreślał, jako „no-brainer”, a to coś znaczy.

Obserwuj @mmmaslov

Źródła:
Apple - Press Info - Apple Reports First Quarter Results

Time for Apple to stop making excuses and start improving results | The Exchange - Yahoo Finance
Apple gives worst performance in a year - Tech Stocks - MarketWatch
Apple breaks iPhone and iPad sales records in Q1 2014 | The Verge
Apple Reports Strongest Ever Quarterly Earnings: $13.1 Billion Profit on $57.6 Billion in Revenue in Q1 2014 - Mac Rumors
https://twitter.com/Carl_C_Icahn