Minął rok od wybuchu pandemii koronawirusa. Zostaliśmy ograniczeni, w mniejszym lub większym stopniu, w wielu dziedzinach naszego życia. Jedną z takich dziedzin, gdzie bardzo ucierpieliśmy, jest sport, w szczególności ten amatorski.

Zawody profesjonalne to jeszcze się odbywają. Są mecze piłkarskie, wyścigi kolarskie, nawet zaległa Olimpiada z 2020 roku w tym roku chyba jednak się odbędzie. A co ze sportem amatorskim? Tu jest gorzej, nie odbywają żadne biegi i inne sportowe imprezy masowe, pozamykane są siłownie, baseny, wszystkie kluby fitness itd. Jedyne, czego jeszcze nie zabrano sportowcom, to otwarta przestrzeń publiczna, gdzie można pobiegać lub pojeździć na rowerze.

Eksplozja popularności szachów

W tej całej beznadziejnej, wydawałoby się, sytuacji jest jeden sport, który nie dość, że nie doznał zapaści, to wręcz przeciwnie, przeżył w ostatnim roku prawdziwą eksplozję popularności. Tym sportem są szachy.

Sytuacja wydaje się oczywista, gdy rok temu zamknięto nas w domu, jako potencjalnych beneficjentów tej nowej sytuacji wymieniano Netfliksa (i inne serwisy streamingowe) oraz gry wideo. Ręka do góry, kto myśląc „gry wideo”, miał wtedy na myśli szachy?

Liczby jednak nie kłamią. Na najpopularniejszym serwisie do gry w szachy w internecie Chess.com jest zarejestrowanych blisko 64 miliony użytkowników. Gdy piszę te słowa (niedziela, 18 kwietnia, po południu) gra aktualnie on-line 430 tysięcy graczy. A warto nadmienić, że nie jest to jedyny tego typu serwis do gry w szachy w internecie.

Amatorzy i profesjonaliści

W szachy grają wszyscy, miliony amatorów, ale także profesjonaliści, którzy z braku tradycyjnych turniejów masowo przenieśli się do internetu. Należy zauważyć, że oczywiście ci wspomnieni profesjonaliści grali w internecie także przed pandemią, ale teraz on-line, w odróżnieniu od czasów przedpandemicznych, zaczęły się odbywać poważne turnieje, często z atrakcyjnymi nagrodami pieniężnymi.

Turnieje te są organizowane zarówno przez serwisy takie jak Chess.com czy Lichess, jak i przez narodowe federacje szachowe, czy w końcu przez znanych szachistów, takich jak aktualny mistrz świata w szachach Magnus Carlsen. Ale to nie wszystko, teraz każdy może zorganizować turniej. Sporą popularnością cieszą się turnieje organizowane przez znanych streamerów czy youtuberów szachowych. Zaletą takich amatorskich turniejów jest to, że może w nich zagrać każdy, co powoduje, że przy odrobinie szczęścia można zmierzyć się z jakimś znanym mistrzem szachowym. Sytuacja praktycznie niemożliwa w przypadku tradycyjnych turniejów rozgrywanych stacjonarnie, gdzie jeżeli nie legitymujemy się odpowiednio wysokim rankingiem, nikt nas do gry nie dopuści. O fakcie, że ten znany mistrz może mieszkać na innym kontynencie, już nie wspominam.

Biznes zauważył szachy

Grają wszyscy i wszędzie, a to spowodowało bardzo ciekawy efekt. Szachy zostały zauważone przez duży biznes, wykładający do tej pory pieniądze na sporty typu piłka nożna. Oczywiście to jeszcze nie ta skala, szachy nigdy nie dogonią piłki nożnej pod względem zarobków, ale tu i ówdzie turnieje rozgrywane w internecie zaczęły być dobrze płatne. Przykładowo, ostatni turniej z cyklu „Magnus Carlsen Invitational” miał pulę nagród 220 tysięcy dolarów. Są to pieniądze, o których rok temu, przed wybuchem pandemii, nikt nie śnił, jeżeli chodzi o internetowe szachy. Oczywiście dostęp do takich turniejów ma może kilkunastu topowych szachistów, ale również u nas w Polsce rozgrywane są turnieje internetowe z nagrodami pieniężnymi (oczywiście odpowiednio mniejszymi).

Przy okazji warto zauważyć, że gra w internecie jest o wiele bardziej dynamiczna niż na żywo. Nie ma możliwości wykonania nielegalnych ruchów, nikt nie zapomina przełączać zegara (bo to samo się robi), przy dynamicznej końcówce nikt przypadkowo nie porozwala bierek, jest możliwość wykonywania tzw. „pre-move’ów”, czyli ruchów wcześniej zadeklarowanych. Co tu dużo mówić, myszka jest o wiele szybsza niż ludzka ręka na żywo.

Komentarze na żywo, relacje, YouTube i Twitch

Zainteresowaniu szachami bardzo pomaga także współczesny bum mediów społecznościowych. Teraz każdy poważny turniej szachowy jest na żywo relacjonowany i komentowany, a co bardzo ważne, za te komentarze wzięli się profesjonalni szachiści. W tym miejscu jako przykład warto podać Polski Związek Szachowy, który znakomicie rozumie tę potrzebę i np. mistrzostwa Polski w szachach (akurat rozgrywane tradycyjnie, a nie w internecie) były na żywo komentowane, analizowane przez znanych polskich mistrzów międzynarodowych i arcymistrzów. Tak samo jest, gdy na arenie międzynarodowej grają nasi czołowi arcymistrzowie tacy jak Jan Krzysztof Duda czy Radosław Wojtaszek. Ten pierwszy zasłynął w zeszłym roku pokonaniem samego mistrza świata Magnusa Carlsena, który partii klasycznej nie przegrał od ponad 2 lat (miał 125 nieprzegranych partii z rzędu). Oczywiście, oglądałem ten mecz na żywo, z doskonałym komentarzem polskiego mistrza FIDE Kacpra Poloka.

W skali świata to jest standard, praktycznie w każdym tygodniu jest grany jakiś turniej z udziałem bardzo znanych i utytułowanych szachistów, który jest na żywo komentowany przez nie mniej znanych zawodników.

I w końcu, jak grzyby po deszczu wyrastają różnego rodzaju kanały na YouTube czy na Twitchu poświęcone szachom. Skala zainteresowania jak na tak niszowy i hermetyczny sport jak szachy jest ogromna. Przykładowo, Hikaru Nakamura, światowej sławy arcymistrz szachowy, ma na Twitchu 1,2 mln obserwujących. Słynny szachowy youtuber Agadmator ma 1,09 mln subskrybentów. W Polsce najpopularniejszym polskim youtuberem szachowym jest słynny Marianczello (czyli Maciej Domin), który ma 134 tysiące subskrybentów. Co ciekawe, nie jest on profesjonalnym szachistą z międzynarodowym tytułem, a zwykłym amatorem (nota bene bardzo dobrym), który robi doskonałą robotę dla popularyzacji szachów w Polsce. Oczywiście są w Polsce także bardzo wysokiej jakości kanały szachowe na YouTube prowadzone przez graczy profesjonalnych. Nie sposób wymienić wszystkich, jest ich po prostu bardzo dużo, więc ograniczę się do tych, które ja obserwuję, czyli Pan Szachuś (mistrz krajowy Krzysztof Budrewicz) oraz Szachmistrz z Kalisza (mistrz FIDE Maciej Sroczyński).

Technologia na pomoc szachom

Warto w tym miejscu zatrzymać się i spojrzeć na to, dlaczego to wszystko jest możliwe i na żywo możemy obserwować eksplozję popularności szachów. Wszystko to dzieje się dzięki postępowi technologicznemu, a pandemia jedynie to przyspieszyła.

Dzisiaj w odróżnieniu od sytuacji, powiedzmy, sprzed 20 lat, mamy dostęp do wielu rzeczy, o których wielu starszym szachistom nawet się nie śniło. Przede wszystkim mamy natychmiastowy dostęp do bazy praktycznie wszystkich historycznych partii, jakie zostały rozegrane w historii świata. Jeżeli chodzi o te zagrane w internecie, to sprawa jest oczywista. A co tymi granymi tradycyjną metodą przy desce szachowej? Praktycznie wszystkie słynne partie szachowe z ery przedinternetowej zostały już przepisane do wersji elektronicznej i możemy bez przeszkód analizować słynne partie starych mistrzów takich jak Fischer, Kasparow, Karpow, czy nawet partie Wilhelma Steinitza, uznawanego za pierwszego mistrza świata w szachach. Z kolei od jakiegoś czasu wszystkie partie, od pewnego poziomu wzwyż oczywiście, są rozgrywane na szachownicach elektronicznych, które zapisują ruchy wykonane tradycyjnymi fizycznymi bierkami na desce szachowej.

W tej analizie partii nie jesteśmy sami. Od ponad 25 lat silniki szachowe bez problemu ogrywają nawet najsilniejszych arcymistrzów, co powoduje, że zawsze możemy, tuż po zakończeniu rozgrywki, wspomóc się taką komputerową analizą. Silnik szachowy bezlitośnie obnaży nasze błędy, wskaże decydujące momenty w partii i najlepsze kontynuacje w danym momencie.

Z ciekawostek warto podać, że rozgrywane są zupełnie osobne turnieje silników szachowych. Najbardziej znane to Stockfish i Alpha Zero. Od czasów Deep Blue, który po raz pierwszy wygrał mecz szachowy z ówczesnym mistrzem świata Garrym Kasparowem w 1997 roku, postęp, jaki się dokonał w jakości działania silników szachowych, jest ogromny i nikt już dzisiaj nie kwestionuje tego, że komputery po prostu ogrywają nas w szachy.

Kolejna rzecz, to dostęp do innych zawodników, sparingpartnerów. 20 lat temu, kiedy ktoś miał ochotę pograć w szachy, to musiał szukać innych chętnych metodą tradycyjną, czyli np. musiał umówić się ze znajomymi czy też udać się fizycznie do najbliższego klubu szachowego itd. Ileż to czasu zajmowało! Dzisiaj sprawa wygląda zupełnie inaczej. W ciągu zaledwie kilku sekund od uruchomienia aplikacji szachowej na naszym smartfonie zostajemy skojarzeni z graczem o podobnym do nas poziomie zaawansowania. Z racji ogromnej liczby osób, które ciągle grają w szachy na całym świecie, zawsze jest ktoś chętny do gry. Nawet jeśli obudzimy się w środku nocy, gdy nasi znajomi śpią, zawsze znajdzie się ktoś chętny do gry na drugim końcu świata. To z kolei bywa niebezpieczne, gdyż łatwo przy tak prostym dostępie do rywalizacji wpaść w nałóg „jeszcze tylko jedna partia”.

Aż w końcu warto wspomnieć o dostępie do trenerów szachowych. Kiedyś, kilkadziesiąt lat temu, żeby amatorsko lub profesjonalnie trenować szachy, trzeba było należeć do jakiegoś klubu szachowego, uczęszczać na zajęcia, które odbywały się w tym klubie, mieć odrobinę szczęścia przy tym, jaki trafi nam się trener. Dzisiaj nie ma żadnego problemu, żeby kupić lekcje szachowe u znanego trenera szachowego, z którym w ogóle nie musimy się widywać osobiście, trener nie musi mówić po polsku i może mieszkać na antypodach. Wystarczy, że spotkamy się przy dowolnym komunikatorze głosowym i odpalimy wspólnie wirtualną szachownicę w internecie. I oczywiście uzgodnimy formę płatności ;). A skoro jesteśmy przy trenerach szachowych i płatnościach, to warto w tym miejscu wspomnieć, na czym zarabiają serwisy typu Chess.com i Lichess. Oczywiście na abonamencie, który za odpowiednią opłatą (roczny abonament na Chess.com w zależności od wybranego poziomu kosztuje od 120 do 400 zł) da nam dostęp do zaawansowanych analiz partii, do zadań szachowych, do lekcji, również w formie wideo itp.

Jeszcze tyko jeden krok

W tym szturmie popularności szachów został do rozwiązania w zasadzie tylko jeden problem. Praktycznie nie odbywają się stacjonarne turnieje, które pozwalają zdobywać zawodnikom kategorie szachowe (a to bardzo motywuje do gry i rozwija), mistrzostwa miasta, województwa itd. O ile jeszcze odbywają się turnieje bardzo wysokiej rangi, np. turniej kandydatów o prawo gry o mistrzostwo świata, tak lokalne zawody dla amatorów praktycznie nie istnieją (lub odbywają się dla bardzo ograniczonej liczby zawodników). Jest to problem, bo tak jak wspomniano wyżej, takie turnieje, gdzie można zdobyć wyższą kategorię szachową czy mistrzostwo regionu, niezwykle motywują młodych zawodników.

Wydaje się więc, że kwestią czasu jest dojście do rozwiązań pozwalających uznać turnieje rozgrywane w internecie za takie, gdzie będzie można legalnie powalczyć o wyższą kategorię czy jakiś tytuł mistrzowski. Główną przeszkodą, żeby można to było zorganizować, jest oczywiście wszechobecny doping elektroniczny, czyli nielegalne posługiwanie się przez zawodników silnikami szachowymi. W internecie nikt nas nie widzi, więc takie wspomaganie jest bardzo łatwe. W turniejach stacjonarnych łatwo jest wyeliminować takich oszustów, choć do prób oczywiście dochodzi. Warto tu wspomnieć głośną ostatnio sprawę mistrzyni FIDE Patrycji Waszczuk, czołowej polskiej szachistki (poziom mistrzostw Polski), która została złapana ze smartfonem w toalecie podczas turnieju w Ustroniu w sierpniu 2020 roku (był to okres rozluźnienia obostrzeń epidemicznych i niektóre turnieje szachowe się odbywały). W internecie takie oszustwa, szczególnie na poziomie amatorskim, są niestety na porządku dziennym.

Jednakże rozwój tej dyscypliny sportowej i towarzyszący mu postęp technologiczny są nieuniknione. Dzisiaj jesteśmy w takim miejscu, że wszyscy grają w szachy w internecie, a powrót na stacjonarne areny szachowe w najbliższym czasie wydaje się mało prawdopodobny. Im prędzej FIDE pod wodzą Anatolija Karpowa zatwierdzi rozwiązania (prawne i technologiczne), które umożliwią rozgrywanie turniejów szachowych w internecie i uwzględnianie wyników takich turniejów do obliczania rankingu szachistów, tym lepiej dla dyscypliny. To, że to nastąpi, to jest pewne, pytanie tylko kiedy.

Artykuł pierwotnie ukazał się w MyApple Magazynie nr 2/2021

Pobierz MyApple Magazyn nr 2/2021