To stało się po raz pierwszy od wielu lat. Prawdę powiedziawszy, ja nie pamiętam, kiedy ostatni raz Apple musiało ostrzec inwestorów przed słabszymi niż zapowiadane wynikami finansowymi. Z pewnością nie było takiej sytuacji przez ostatnie 10 lat.

Apple zapowiadało na zakończenie poprzedniego kwartału, że w pierwszym kwartale obrotowym 2019 roku (ostatni kwartał kalendarzowy 2018 roku) będzie miało przychody między 89 a 93 mld USD. Była to oficjalna prognoza Apple. Rok wcześniej w analogicznym okresie Apple miało 88 mld USD przychodu. Tymczasem zaraportowano „zaledwie” 84,3 mld USD.

Różnica niby nie jest duża, ale dla inwestorów przyzwyczajonych do tego, że Apple, jak już, to przekraczało oficjalne prognozy, oczekiwania analityków oraz zeszłoroczne wyniki, z pewnością był to szok. Była już co prawda w całkiem niedawnej historii taka sytuacja, że Apple miało niższe przychody i niższy zysk niż rok wcześniej. Było to w 2016 roku, gdy po premierze iPhone’a 6s, model ten sprzedał się zauważalnie gorzej niż iPhone 6. Jednakże wówczas Apple zapowiadało tę sytuację, uprzedzało  zdecydowanie wcześniej inwestorów i w żadnym wypadku nie „rozjeżdżało” się z własnymi prognozami. Z taką sytuacją, gdy Zarząd Apple ewidentnie „przestrzelił” i zapowiedział większe przychody niż faktycznie osiągnięte, mamy do czynienia po raz pierwszy.

Światowa gospodarka hamuje

Przyjrzyjmy się argumentacji Tima Cooka, którą ten podał w liście opublikowanym na stronie Apple. Tim Cook uzasadnia słabsze wyniki Apple na kilka sposobów:

  • Spowolnienie gospodarcze w Chinach.
  • Wolniejszy niż przewidywano cykl wymiany iPhone’ów

Ten pierwszy argument jest oczywisty. Rynek chiński jest ogromnym rynkiem zbytu i jakiekolwiek spowolnienie gospodarcze tam powoduje zmniejszony popyt na produkty premium. A takim właśnie jest iPhone, bardzo wysoko wycenionym produktem najwyższej klasy. Problem ten zresztą nie dotyczy tylko Chin. Cały czas żyjemy w erze mocnego dolara. Powoduje to, że jeżeli Apple gdziekolwiek poza Stanami Zjednoczonymi chce osiągać określone przychody liczone w dolarach za jedno sprzedane urządzenie, to musi podwyższać ceny w lokalnych walutach. Doświadczamy tego choćby w Polsce, obserwując ceny iPhone’a XS czy też iPada Pro wraz z akcesoriami. A prawa ekonomii są wówczas nieubłagane, wyższa cena oznacza niższy popyt i ostatecznie niższą sprzedaż.

To wiąże się z drugim argumentem, który Tim Cook przytoczył, czyli z tym, że użytkownicy decydują się na zmianę iPhone’ów na nowsze dużo rzadziej, niż Apple zakładało. Z jednej strony można wówczas rzec, że Apple robi tak znakomite urządzenia, że użytkownicy po prostu nie znajdują argumentów za wymianą telefonu na nowy. Tak to prawda, pomaga temu choćby znakomity iOS 12, który odmłodził trochę nasze iPhone’y. Swoje zrobił też program wymiany baterii, którą Apple pozwoliło zrobić użytkownikom w 2018 roku na niezwykle preferencyjnych warunkach (podobno skorzystało z tego programu około 11 mln użytkowników). Z drugiej jednak strony, gdyby najnowsze modele były po prostu tańsze, to wielu z nas z pewnością chętniej by się przesiadało na nie niż wówczas, gdy te kosztują tyle, co niektóre używane samochody.

Odnośnie jeszcze pierwszego argumentu, czyli zderzenia z dekoniunkturą w Chinach, to należy wziąć pod uwagę, że w globalnym biznesie, jaki z pewnością prowadzi Apple, nie wszystko już zależy od tej firmy. Menedżerowie Apple mogą być arcymistrzami logistyki (tak zwykło się określać Tima Cooka), mogą produkować najlepszy sprzęt na świecie itd., a jednak wobec pewnych światowych trendów będą bezsilni. Im większa firma, im więcej prowadzi biznesów na całym świecie, tym bardziej jest narażona na fluktuację światowej koniunktury.

Maki, iPady, Akcesoria i Usługi ratują wyniki Apple

Złożenie tych wszystkich czynników doprowadziło do następujących wyników kwartalnych. Apple w ostatnim kwartale osiągnęło następujące przychody:

  • iPhone 51,9 mld USD (rok temu 61,1 mld USD, -15% r/r)
  • Mac 7,4 mld USD (rok temu 6,8 mld USD, +9% r/r)
  • iPad 6,7 mld USD (rok temu 5,7 mld USD, +17% r/r)
  • Akcesoria (które teraz przyjęły nazwę: Wearables, Home and Accessories) 7,3 mld USD (rok temu 5,4 mld USD, +35% r/r)
  • Usługi 10,8 mld USD (rok temu 9,1 mld USD, +18% r/r)

Łączne przychody wyniosły 84,3 mld USD (rok temu 88,3 mld USD, -5% r/r). Zysk netto wyniósł 19,9 mld USD (rok temu 20,1 mld USD, -0,5% r/r).

Co ciekawe, Apple właśnie odnotowało najlepsze w historii przychody ze sprzedaży Maców, iPadów, Akcesoriów i Usług. Potknęło się wyłącznie na sprzedaży iPhone’a! Jednakże, co powszechnie wiadomo, sukces tej firmy w ostatnich 10 latach opiera się głównie na sprzedaży iPhone’a. Znakomite wyniki finansowe na wszystkich pozostałych polach nie są w stanie przykryć spadku sprzedaży iPhone’a o zaledwie 15%!

Rośnie baza użytkowników

Czytając ostatnie wyniki kwartalne, otrzymaliśmy jeszcze jedną ciekawą informację (podaną nam w zamian za brak publikacji dokładnej liczby sprzedanych urządzeń), a mianowicie wielkość bazy użytkowników. Aktualnie jest na świecie używanych 900 mln iPhone’ów. To niezwykle ważne z punktu widzenia wysokości przychodów w innej nodze biznesowej Apple, czyli w Usługach. To iPhone jest dla większości użytkowników „bramą” do App Store, do iTunes, do Apple Music i do iCloud. I tu trochę należy przyznać rację menedżerom Apple. O wiele ważniejsze od liczby sprzedanych urządzeń w pojedynczym kwartale jest właśnie dbanie o liczbę aktywnych użytkowników. Wzrosła ona w ostatnim roku o zaledwie 75 mln (+9% r/r). Oznacza to, że większość kupujących nowe modele to osoby, które „przesiadają” się ze starszych urządzeń. Przyrost nowych użytkowników nie jest zatem zbyt wielki. Należy ocenić, że około 1/3 osób, które kupują iPhone’a, to nowi użytkownicy, reszta to „przesiadkowicze”.

Dla porównania liczba aktywnych wszystkich urządzeń Apple wynosi 1,4 mld. Wlicza się w to działające Maki, iPady, Apple TV (i prawdopodobnie Apple Watche). To porównanie liczb: 900 mln iPhone’ów vs 1,4 mld wszystkich urządzeń także dobitnie pokazuje, jak silna jest dominacja tego właśnie produktu – iPhone’a.

Jeden słabszy kwartał

Czy to początek problemów Apple? Żeby móc ogłosić, że Apple ma naprawdę problemy, to musiałoby zanotować kilka kwartałów z rzędu, w których spółka poniosłaby… stratę. Tymczasem zaobserwowaliśmy jeden słabszy kwartał, w którym Apple ma zaledwie nieco niższy przychód. Aktualna sytuacja wygląda tak, że nieco spadły przychody, a zysk netto firmy spadł wręcz mikroskopijnie. Mimo trochę dramatycznych niektórych nagłówków prasowych, należy pamiętać, że Apple wciąż zarobiło w ostatnim kwartale blisko 20 mld USD, o czym większość zdaje się już zapominać.

Oczywiście nie należy lekceważyć żadnych objawów, nawet lekkiej słabości. Apple zatem już przykręciło kurek z pieniędzmi i w ostatnim kwartale prowadziło skup akcji własnych na zdecydowanie mniejszą skalę niż choćby kwartał temu. Apple w ostatnim kwartale skupiło akcji własnych za 8,2 mld USD. Dla porównania w poprzednim kwartale wartość buy-backu wyniosła aż 19,4 mld USD.

Kolejny kwartał też będzie gorszy

Co dalej? Apple ogłosiło prognozę na kolejny kwartał, w której podało, że będzie miało przychody między 55 a 59 mld USD. Dla porównania rok temu, w analogicznym okresie, miało 61,1 mld USD. Będzie więc, nawet gdyby zahaczyło o górne widełki prognozowanych wartości, słabiej niż w zeszłym roku. Czy to jest powód do niepokoju? W mojej ocenie, dopóki zyski netto tej spółki będą liczone w grubych miliardach dolarów, to takich powodów nie ma. Nic nie może trwać wiecznie, nawet wzrosty sprzedaży najważniejszego produktu elektroniki konsumenckiej XXI wieku, jakim niewątpliwie jest iPhone. Każdemu wzrostowi musi zawsze towarzyszyć lekka korekta. Śpijmy więc, póki co, spokojnie.

Artykuł ukazał się pierwotnie w MyApple Magazynie nr 1/2019

Pobierz MyApple Magazyn nr 1/2019