Do dzisiaj nie wierzyłem w komputer, który praktycznie nie ma złączy. Plotki o takim modelu MacBooka krążyły co prawda po internecie, ale projekt wydawał się tak nieprawdopodobny, że aż niemożliwy. Jak przecież żyć bez złącza USB i bez zewnętrznego monitora?

Tymczasem dzisiaj niemożliwe stało się faktem. Apple wraz z nowym MacBookiem próbuje nas przekonać, że wszystko jesteśmy w stanie zrobić bezprzewodowo. No i trochę w tym prawdy jest.

O napędzie optycznym wszyscy zdążyliśmy już dawno zapomnieć. Nikt już tego nie używa, a płyta CD, czy DVD to wymierająca technologia. Teraz przychodzi czas na złącze USB. W erze Dropboxa, iClouda, Onedrive’a, Google Drive’a i wszelakich innych chmur przekazywanie sobie plików na pendrive’ie też jest coraz rzadsze. Aczkolwiek nie ukrywam, że mi osobiście takie złącze przydaje się i to codziennie.

Po pierwsze regularnie używam myszki na kablu. Wzdrygam się na myśl o bezprzewodowej i o tym, że miałbym kolejne urządzenie, które trzeba ładować. A po drugie regularnie podłączam do komputera różne dyski twarde.

A przecież, mimo tego, że nowy MacBook ma mieć jakąś kosmicznie długo trzymającą baterię, to jednak raz na jakiś czas będzie musiał dłużej być podpiętym na kablu, żeby jednak go podładować. Co wtedy z moimi potrzebami? Ok, powiedzmy, że jakoś bym przebolał i zaopatrzył się w bezprzewodową myszkę. Dyski zewnętrzne też przecież podłącza się na chwilę. Co prawda czasami na trochę dłuższą chwilę, ale jednak nie na tyle długo, aby czas pracy baterii był jakimś problemem.

Problemem natomiast, który jest bardzo widoczny, jest podłączenie zewnętrznego monitora i jednoczesnego ładowania komputera. Korzystam z zewnętrznego monitora codziennie i nie wyobrażam sobie już bez niego pracy. A przecież na zewnętrznym monitorze pracuje się przez długie godziny i choćby nie wiem jaka cudowna by nie była bateria w tym komputerze, to nie wystarczy ona na nierzadko kilkanaście godzin pracy. Czyli co? Komputer bez możliwości podłączenie na dłużej zewnętrznego monitora?

Nic bardziej mylnego. Apple i na to znalazło rozwiązanie za pomocą odpowiedniej przejściówki. Zależy czego potrzebujesz i jaki masz zewnętrzny monitor. Jeżeli taki ze złączem VGA, to potrzebujesz tej przejściówki, a jeżeli ze złączem HDMI, to tej. Przejściówka ma też złącze USB-C, które pozwala ładować komputer. I proszę bardzo, wszystko działa na raz - ładowanie komputera i zewnętrzny monitor. Przy okazji zyskujemy upragnione dodatkowe złącze USB pozwalające na dłużej podłączyć czy to dysk twardy, czy to myszkę na kablu.

alt text

Jak przyglądam się temu kablowi, to przestaję się pukać w głowę na myśl o komputerze bez złączy. Coraz więcej rzeczy faktycznie da radę załatwić bezprzewodowo. A to do czego musimy mieć kabel, bo fizyki nie da się przeskoczyć, rozwiązujemy za pomocą bardzo fajnej, choć niezbyt taniej, przejściówki.

Coraz bardziej mi się ten nowy MacBook podoba, choć jak patrzę na cenę, to oczywiście uzasadnienia dla kupna takiego sprzętu nie widzę, skoro w bardzo podobnej cenie możemy mieć 13’’ MacBooka Pro. Ale to temat na zupełnie inną historię. Pierwszy MacBook Air z 2008 też kosztował majątek, a potem te ceny z czasem znormalniały. W tym przypadku też tak będzie.